Jestem po obu stronach na raz. Uważam, że na forum trzeba dawać rady, ale stojąc oko w oko należy "dać popalić".
Nie wyobrażam sobie, żebym pojechała po oddawanego zwierzaka i natychmiast po podpisaniu papierów nie powiedziała, co sądzę na temat skrajnej nieodpowiedzialności, jaką jest kupowanie/oddawanie stworka z JAKIEGOKOLWIEK powodu, czy to ciąża, czy alergia, że o przypadku "znudziło się" nie wspomnę. Oczywiście, nie dotyczy to człowieka ryczącego jak bóbr, który tuli ukochanego fretka, ale oddaje go dla jego dobra. Natomiast kiedyś, gdzieś podczas oddawania (chyba Rupperta) przewinęło się zdanie "jak dziecko podrośnie weźmiemy pieska". Powiedziałam, że sprawa zostanie zgłoszona do TOZ i oni będą monitorować, żeby żaden zwierzak już nie został skrzywdzony państwa pochopnymi decyzjami. Wiem, że akurat w tym przypadku dotarło.
Ostatnio mam taką misję
, że w ramach edukacji społecznej* "zwierzę nie jest rzeczą" opowiadam wszędzie,jak bardzo fretki są człowiekolubne, jaką mają wrażliwą psychikę i jak łatwo je skrzywdzić. W kręgu zawodowym ta informacja już zatoczyła koło i wróciła do mnie. Liczę, że im więcej takich kręgów uda mi się stworzyć, tym będzie zmieniać się podejście.
*tak nazywam sprowadzanie KAŻDEJ rozmowy (mam na myśli zarówno spotkanie z klientem, u lekarza i w sklepie) - do traktowania zwierzaków.