U Fredzia dużo, oj dużo się dzieje.
Zdecydowałam, że będzie zabieg, po cichu błagałam los, żeby nie było za późno, żeby nie było przerzutów w końcu to już trzy lata z insulinomą. Fredzio wyglądał coraz gorzej, futro wypadało, kości coraz bardziej widoczne, mięśnie kiepściutkie, odstawić sterydu nie mogłam, miałby cały czas hipoglikemię
Fredzio wczoraj miał zabieg, trwał prawie 3 godziny, z trzustki Pani dr wyjęła dwa czarne guzy wielkości ziarenka pieprzu i kilka przerośniętych rakowych tkanek, był też jeden na kresce jelitowej.
Pierwsza doba minęła, siedzę przy nim, co 3 godzinki podaję kroplówki, sprawdzam cukier i temperaturę, daję trochę pić i karmię co kilka godzin mocno rozwodnionym i zmiksowanym koktajlem z barfa z dodatkiem enzymów trawiennych. Fredzio odpoczywa, nabiera sił, już się kręci, sam wychodzi na siusiu i wraca do legowiska, i już łazikuje po "domowym stole zabiegowym".
Przy okazji Pani doktor sprawdziła wątróbkę (ładna), śledziona (ładna), nereczki i nadnercza (niezmienione wielkościowo, choć żeby dokładnie obejrzeć trzeba by było przebrnąć przez tłuszczyk około nerkowy ale nie było takiej potrzeby) jedynie guzek na kresce jelitowej.
Dziś byliśmy na kontroli, jak na razie idzie dobrze tylko trawienie nie za bardzo, kupy grudkowate i oleiste.
Trzymajcie kciuki za naszego seniorka.
I kilka zdjęć naszego królewicza.
https://picasaweb.google.com/1128184951 ... 5083522578